29 lipca 2023 roku na przystani w Pieczyskach odbyła się tegoroczna edycja Regat o Puchar OŻ PTTK PASAT. Podobnie jak w roku ubiegłym na starcie stawiło się 21 załóg jachtowych w 5 klasach.
Pomimo ostrzeżeń przed burzami udało się przy sprzyjających warunkach rozegrać 5 pełnych wyścigów. Szczególnie licznie reprezentowana była klasa Finn. Sędzią głównym regat był Patryk Romanowski, który sprawnie pokierował rywalizacją na wodzie. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwała ekipa ratowników z WOPR województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz funkcjonariusze Policji wodnej z KMP w Bydgoszczy. Rywalizacja odbyła się bezpiecznie. Po zakończonych regatach wszyscy uczestnicy otrzymali dyplomy, a zdobywcy miejsc 1-3 w poszczególnych klasach odebrali puchary i upominki rzeczowe. Na wszystkich uczestników regat po sportowych emocjach czekała grochówka w barze przy przystani wodnej oraz żeglarska biesiada, o której klimat muzyczny zadbał Maciej Cichański koncertując nie tylko w rytmie szant. Przewidywana w prognozach burza pojawiła się nad Pieczyskami dopiero w czasie biesiady, nieznacznie ją zakłócając, ale najważniejsze że udało się do tego czasu zakończyć rywalizację na wodzie.
Tak przedstawiała się końcowa klasyfikacja:
Klasa Finn
miejsce
załoga
jacht
I
II
III
IV
V
Suma
1
Maciej Knuth
POL-134
1
2*
1
1
1
4
2
Grzegorz Stępkowski
PL807
2*
1
2
2
2
7
3
Marek Wierczewski
POL-691
3
3
3
4*
3
12
4
Adam Grajewski
POL-66
4
*5
5
3
5
17
5
Michał Wieszok
POL-342
5
6*
4
5
4
18
6
Agnieszka Kowalska
169
6*
4
6
6
6
22
Klasa T-1
miejsce
załoga
jacht
I
II
III
IV
V
Suma
1
Maciej Kowalski Joanna Strzałka
Johnnie Walker
1*
1
1
1
1
4
2
Piotr Klimarczyk Magdalena Czeszyńska Tomasz Urbaniak
Orion
*3
2
2
2
2
8
3
Wojciech Górec Jan Górec
Enter-Pris
2
3*
3
3
3
11
4
Michał Górko Agnieszka Breitenbach Krzysztof Laskowski
Venus
4
4
DNF*
DNF
DNF
18
Klasa T-2
miejsce
załoga
jacht
I
II
III
IV
V
Suma
1
Maciej Grodzki Maja Grodzka
Alter Ego
1
2*
1
1
1
4
2
Marek Bonk Piotr Lewandowski
Marbo
*2
1
2
2
2
7
Klasa T-3
miejsce
załoga
jacht
I
II
III
IV
V
Suma
1
Adam Niedźwiedzki Ewa Tomasik
Gawra
1*
1
1
1
1
4
2
Mariusz Chyła Barbara Chyła
NUCHA 2
3*
2
2
2
2
8
3
Mirosław Rygielski Wojciech Rygielski
REM III
2
3*
3
3
3
11
4
Piotr Kołodziej Waldemar Sochacki
Paskuda
*5
4
4
4
5
17
5
Bartłomiej Biały Barbara Biały Piotr Biały Marek czerski Nadia czerska
Barbossa
4
*5
5
5
4
18
Klasa Omega
miejsce
załoga
jacht
I
II
III
IV
V
Suma
1
Mateusz Burzych Rafał Burzych Aleksander Czajkowski
Mateusz
1*
1
1
1
1
4
2
Jacek Laskowski Aleksandra Dopierała-Laskowska Hanna Gąsiewska
KOGA
*2
2
2
2
2
8
3
Jan Gackowski Daniel Gackowski Kacper Dobrowolski
6
3
3
4*
3
3
12
4
Marceli Złotowski Joanna Karkosz Krzysztof Karkosz
15 sierpnia 2009r w Pieczyskach nad Zalewem Koronowskim z okazji dnia Wojska Polskiego rozegrane zostały XXXIX Wojskowe Regaty Żeglarskie o Puchar Kierownika Klubu Pomorskiego Okręgu Wojskowegoi i Prezesa Oddziału PTTK. Organizatorem regat był Wojskowy Klub Żeglarski „Pasat”.
W regatach uczestniczyło ok. 100 żeglarzy na 32 jachtach. O godz 11.00 przy pięknej żeglarskiej pogodzie i wietrze wiejącym w granicach 3 – 4 stopni w skali Beauforta zozegrane zostały pierwsze wyścigi. Sędzią Głównym zawodów była Agnieszka Reiwer – Przepierska pomocniczym Mariusz Sulewski. Rozegrano trzy punktowane wyścigi w klasach: Omega, Orion, T-1, T-2, T-3 oraz Open. Oddzielnie w ramach Ogólnopolskich Regat Młodzieżowych klasyfikowane były załogi młodzieżowe startujace w klasach Omega i Orion. Załogi te w większości składały się z uczestników obozów żeglarskich organizowanych przez WKŻ Pasat. Regaty przebiegały bezpiecznie w sportowej atmosferze, jeśli nie liczyć jednej kolizji pomiędzy uczestnikami w klasie Omega zakończonej uszkodzeniem łodzi.
Wyniki regat w poszczególnych klasach:
klasa Omega ( Regaty Młodzieżowe )
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
bd-303
Kowalik Jakub Ręczmin Zofia Klejner Monika Zaorski Filip
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
bd-585
Szymonik Bartosz Osowczyk Hubert Pietraszak Miłosz Lewandowski Jakub
2
3
3
8
II
3
WKŻ Pasat
bd-763
Zbrojewski Bartosz Filanowicz Tomasz Jedkie Maciej Kruszczyńska Aleksandra
3
2
4
9
III
4
WKŻ Pasat
Cicha
Wroński Piotr Osowczyk Paweł Bednarski Miłosz
4
4
2
10
IV
5
WKŻ Pasat
BD-515
Węcel Marcin Gawłowski Adam Jarczak Katarzyna Węcel Jan
6
5
5
16
V
Klasa ORION Regaty Młodzieżowe
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
bd-475
Łażewski Marcin Marzecki Ignacy Ciborski Michał
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
bd-21
Urbański Marcin Niewczas Agata Rusiecka Aleksandra
2
2
3
7
II
3
WKŻ Pasat
b/n zielony
Mielczarski Rafał Kuźniar Robert Kieruzal Maciej
3
5
2
10
III
4
WKŻ Pasat
bd-317
Gomoła Piotr Szymonik Radek Łączyński Michał
4
3
4
11
IV
Klasa OMEGA
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
bd-1113
Wieszok Michał Grzybowski Michał Szmelter Paweł
1
2
1
4
I
2
WKŻ Pasat
bd-762
Kuźniar Melisa Matuszak Dominika Kuźniar Patryk
2
4
3
9
II
3
WKŻ Pasat
bd-225
Dylewski Tomasz Mojżeszek Michał Bielun Zenon
3
3
5
11
III
Klasa T-1
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
WKŻ Pasat
pol-4401
Laskowski Jacek Kossakowska Marta
2
1
1
4
I
2
KŻ Wind
c-600 Joanna
Busse Kazimierz Skibiński Paweł Skibiński Dawid Skibińska Wiktoria
1
2
3
6
II
3
WKŻ Pasat
pegaz 620
Pieńkowska Kamila Meller Marta Pieńkowski Rafał
4
4
2
10
III
4
WKŻ Pasat
ve-1900
Fiutowski Wiesław Smyk Janusz
3
3
5
11
IV
5
WKŻ Pasat
Gazbud V
Szpera Karol Szpera Bogusław Kałyszyński Michał
5
5
4
14
V
Klasa T-2
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
Tazbirowo
Magic
Dudziak Adam Jankowski Arkadiusz
1
1
1
3
I
2
WKŻ Pasat
pol-5159
Rygielski Mirosław Rygielski Wojciech Rygielski Maciej
2
2
2
6
II
3
BKŻ
Kropeczka
Piechocki Maciej Piechocki Wojciech
3
3
3
9
III
4
BKŻ
Shark
Kapalka Janusz Fogiel Andrzej Pastwa Krzysztof
4
4
4
12
IV
5
WKŻ Pasat
Epitafium
Mrozek Tadeusz Mrozek Bożena Swat Andrzej Swat Alicja
6
6
6
18
V
Klasa T-3
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
BKŻ
RZ-376
Jarosz Andrzej Przybył Marcin
1
1
1
3
I
2
BKŻ
Rafpol
Rafał Rafalski Konek Łukasz
3
2
2
7
II
3
niezrzeszony
TO-981
Papierski Jerzy Papierski Tomasz Papierska Małgorzata
2
3
4
9
III
4
WKŻ Pasat
Nova II
Warmbier Marcin Ciesielski Grzegorz Płoszyński Dawid
5
4
3
12
IV
5
16BŻDH
Mors RT
Watola Krzysztof Biały Szymon Sikora Katarzyna Walczyk Paweł
4
5
5
14
V
6
WKŻ Pasat
Ayer 3
Pomianowski Bartosz Pomianowski Jakub Pomianowski Wojciech Puchowska Agata
6
6
6
18
VI
Klasa OPEN
klub
nr jachtu
nazwisko i imię
wyścig 1
wyścig 2
wyścig 3
wynik ostateczny
miejsce
1
BKŻ
6748
Myk Krzysztof Myk Krystyna
1
1
1
3
I
2
BKŻ
Finn
Myk Alina
2
2
2
6
II
3
BKŻ
Europa
Myk Agata
3
3
3
9
III
4
WKŻ Pasat
OK. Dinghy
Kowalski Bartosz
5
5
5
15
IV
Po sportowych wrażeniach, wieczorem uczestnicy regat bawili się przy ognisku przy muzyce bydgoskiego barda Leonarda Luther oraz Macieja Cichańskiego.
Składamy wyrazy podziękowania tym wszystkim, którzy przyczynili się do sprawnego przeprowadzenia regat – w szczególności: Agnieszce Przepierskiej, Mariuszowi Sulewskiemu, Krzysztofowi Laskowskiemu, Leonardowi Luther, Maciejowi Cichańskiemu, ratownikowi Mieczysławowi Bartnikowi, policjantom z posterunku Policji Wodnej w Pieczyskach.
15 września już po raz 19 żeglarze spotkali się nad Zalewem Koronowskim, by sportowym współzawodnictwem uczcić pamięć naszych koleżanek i kolegów, którzy wypłynęli już w swój ostatni rejs. Głównym organizatorem tegorocznych regat był Oddział Żeglarski PTTK PASAT, przy współudziale Bydgoskiego Klubu Żeglarskiego oraz Klubu Żeglarskiego Wind Koronowo.
SONY DSC
Podczas uroczystego otwarcia Komandorowie klubów współorganizujących regaty odczytali nazwiska znanych bydgoskich żeglarzy i działaczy żeglarskich, którzy pełnią już wieczną wachtę. Niestety lista ta z każdą edycją regat się wydłuża. Po uroczystym otwarciu regat sędzia główny Arkadiusz Pałubicki zaprosił sterników na odprawę i do startu w wyścigach, a oficjalni goście udali się na rejs Szamanem Morskim, podczas którego przyglądano się rywalizacji oraz tradycyjnie rzucono na wodę Wieniec Pamięci.
W rywalizacji wzięło udział 31 załóg (łącznie 90 osób).
Miejsca 1-3 w poszczególnych klasach wywalczyli:
Klasa OMEGA
Miejsce
załoga
jacht
1
Korpalski Krzysztof Rumiński Piotr Rumińska Zuzanna
Stratus
2
Bielińska Zuzanna Bogdański Jakub Bieliński Kacper
POL 29
3
Grajewski Tomasz Grajewski Adam Kowalska Sylwia
POL 66 Pociecha
Klasa T-1
Miejsce
załoga
jacht
1
Kowalski Maciej Kowalska Joanna
Johnnie Walker
2
Wierczewski Marek Leciejewski Michał
Zjawa
3
Żurek Sylwester Duziak Włodzimierz
Sylwa
Klasa T-2
Miejsce
załoga
jacht
1
Bonk Marek Lewandowski Piotr
MARBO
2
Biały Bartłomiej Biały Barbara Biały Mateusz Biały Piotr
DORIS
3
Rygielski Mirosław Lange Mirosław
REM II
Klasa T-3
Miejsce
załoga
jacht
1
Niedźwiedzki Adam Tomasik Ewa
GAWRA BD 521
2
Kołodziej Piotr Biały Szymon Biały Joanna
PASKUDA
3
Burzych Rafał Burzych Mateusz Ziemski Waldemar
Tarantula
Klasa VENUS
Miejsce
załoga
jacht
1
Galor Romuald Chrustowski Krzysztof Kociszewski Jerzy
MYCHA
2
Wojtalewicz Adam Wojtalewicz Joanna Wojtalewicz Wiktor
Pędziwiatr
3
Rykaczewski Zbigniew Rykaczewska Sara
Layla
Po zakończonych wyścigach uczestnicy regat oraz zaproszeni goście biesiadowali w Barze przy Przystani Wodnej przy akompaniamencie szant w wykonaniu zespoły Własny Port.
Na kolejną – dwudziestą już edycję Regat Pamięci w przyszłym roku zaprosił Komandor KŻ WIND w Koronowie Wiesław Gancarek. Oby tylko lista tych, o których pamiętamy się nie wydłużała.
Godzin pływania: 174,5 (w tym 134,5 pod żaglami i 40 na silniku)
Idea tego rejsu powstała już ponad rok wcześniej, ale ze względu na problemy z wyczarterowaniem odpowiednio dużego jachtu za odpowiednio przystępną cenę na realizację przyszło trochę poczekać. Na początku było szkolenie: obozy żeglarskie, które WKŻ Pasat organizuje co roku i kursy wiosenne. Ludzie kończący kursy często pojawiali się na naszej przystani w Pieczyskach, niektórzy zapisywali się do Klubu, a młodzież przyjeżdżała na kolejne obozy, by po uzyskaniu patentu pływać pod szyldem Pasatu w rejsach po Zalewie Koronowskim klubowymi jachtami. Tak też trafili do nas uczestnicy tego rejsu. Znalazło się kilku młodych członków i sympatyków Pasatu, którzy zapragnęli posmakować żeglarstwa morskiego i zdobyć pierwsze szlify w dążeniu do uzyskania stopnia sternika jachtowego. Po początkowych problemach kapitan Krzysztof Laskowski, który zgodził się dowodzić rejsem zdołał wyczarterować jacht. Dzięki uprzejmości armatora – Yacht Clubu Morskiego Columbus ze Świecia, któremu składamy serdeczne podziękowania, na przystępnych warunkach udostępniono nam na dwa tygodnie stalowy szkuner sztakslowy „Dar Świecia„. Od jesieni ubiegłego roku zaczęliśmy planować rejs i pełną obsadę. Docelowym portem była stolica Danii – Kopenhaga. Już w styczniu wszystkie miejsca w załodze były zarezerwowane. W rejsie udział biorą:
Kap. j. Krzysztof Laskowski – kapitan
St. j. Mariusz Sulewski – I oficer
J. st. m. Jan Kromski – II oficer
Ż.j. Adrianna Czajkowska
Ż.j. Michał Ciborski „Ciby”
Ż.j. Piotr Gomoła „Gomez”
Ż.j. Marcin Łażewski
Ż.j. Ignacy Marzecki
Ż.j. Michał Mendyk „Czołg”
Wszyscy poza kadrą oficerską pierwszy raz na morzu i wszyscy wyszkoleni na obozach i kursach WKŻ Pasat. Średnia wieku morskich neofitów 17-18 lat. Ostatnie tygodnie przed rejsem, to dla większości gorączkowe przygotowania: jak się wyposażyć, jakie dokumenty trzeba mieć przy sobie, jaką walutę, prowiant, ubezpieczenia i wiele, wiele innych drobiazgów oczywistych dla tych, którzy po morzach pływają od lat, ale nie dla tych, którzy wybierają się w swój pierwszy rejs.
No i nastał pierwszy dzień. Krótko po godzinie 9.00 wszyscy uczestnicy stawili się w porcie w Górkach Zachodnich. Wybrzeże przywitało nas piękną słoneczną pogodą. Bosman sprawnie przekazał nam jacht i rozpoczęło się wielkie pakowanie. Ku wielkiemu zdziwieniu góra bagaży znikła z kei we wnętrzu jachtu i jeszcze pozostało miejsce dla uczestników. Krótkie szkolenie dotyczące zasad bezpieczeństwa, używania pasów bezpieczeństwa, alarmów, i wychodzimy na Zatokę Gdańską. Wiatr nam nie sprzyjał, mało że wiał słabo, to jeszcze w kierunków północnych, co zmusiło nas do halsówki. Na szczęście z czasem wiatr wzmógł się i jacht nieco nabrał prędkości. Około 20.00 osiągnęliśmy pierwszy port – Hel, gdzie postanowiliśmy przenocować i poczekać na zapowiadany północno-wschodni wiatr. Pierwsze wrażenia za nami i choć chwilami przechyły były spore, to chorobie morskiej nikt się nie poddał.
Niedzielny poranek przywitał nas pięknym słońcem i słabym wiatrem. Krótki spacer po Helu, wizyta w fokarium i koło południa czas wyjść w morze. Wiatr rzeczywiście odkręcił na korzystny kierunek i wiał z siłą 2-30 B. Płynęliśmy wzdłuż Półwyspu Helskiego z zawrotną prędkością 3 węzłów, spokojne morze i tylko jeden incydent zmącił sielską atmosferę na pokładzie. Załogant zaznaczający pozycję na mapie poinformował ku zdziwieniu wszystkich na pokładzie, że… znajdujemy się na lądzie. Oczywiście wprawne oko oficera szybko „zepchnęło” jacht z mielizny i poprawiona pozycja znalazła się na mapie. Wieczorem minęliśmy przylądek Rozewie i skierowaliśmy się w stronę Bornholmu.
Cały poniedziałek płynęliśmy dość jednostajnie na zachód stopniowo oddalając się od polskiego wybrzeża. Po minięciu trawersu Wzgórza Rowokół traciliśmy kontakt wzrokowy z krajem. W międzyczasie uczestnicy rejsu stopniowo wgłębiali się w obsługę urządzeń pokładowych, zasady prowadzenia nawigacji i zapisów w dzienniku jachtowym. Stosunkowo spokojne morze ułatwiało łagodną aklimatyzację do morskich warunków. W wolnych chwilach na szerokim pokładzie rufowym zbierał się klub miłośników gry w Rummy, taką odmianę Remika, w której zamiast kart używa się plastikowych klocków. Świetna rozrywka na długie rejsowe godziny.
We wtorkowy poranek ujrzeliśmy zarysy Bornholmu. Po drodze mijał nas żaglowiec Marynarki Wojennej ORP Iskra, nie obyło się bez salutowania banderą. Zdecydowaliśmy, że wchodzimy do Ronne. Dotarcie do stolicy wyspy zajęło nam pół dnia, podczas którego wachty po kolei uczyły się obsługi szczotki do szorowania pokładu i kokpitu. Zdziwiliśmy się że ten jacht może wyglądać o wiele lepiej niż na początku rejsu przy użyciu zwykłej szczotki i odrobiny detergentu. Popołudniem zacumowaliśmy w porcie jachtowym w Ronne. Udaliśmy się na pobliską plażę. To nie może być Bałtyk! – tak większość uczestników rejsu zareagowała na krystalicznie czystą wodę, która oprócz tego że czysta okazała się niestety być niewiarygodnie zimna. Później wycieczka po urokliwym kilkunastotysięcznym miasteczku, spokojne uliczki z ciekawą architekturą, małe sklepiki i kafejki, galerie sztuki. Dla większości uczestników był to pierwszy kontakt z Danią i Bornholmem w szczególności. Niestety wieczorna prognoza pogody pogorszyła nasze nastroje: zapowiadała aktywny front i silne zachodnie wiatry przez kolejne dni. Gdyby się sprawdziła mogłoby to poważnie zagrozić terminowemu dotarciu do Kopenhagi.
Poranek przywitał nas przelotnym deszczem i zachodnim wiatrem o sile 5-6 0B. Krótka narada załogi i decyzja: próbujemy. W południe wyszliśmy z portu na rozkołysane wody zachodniego Bałtyku. Oczywiście halsówka, przechyły i coraz większy rozkołys. To był test, mający pokazać kto już się zaaklimatyzował i nie straszne mu trudniejsze warunki. Załoga zdała ten test. Poza pojedynczymi przypadkami składania hołdów dla Neptuna przez jednego z załogantów, który mimo tego mógł normalnie funkcjonować. Nikt nie zapadł na cięższe odmiany choroby morskiej. Ignacemu i Marcinowi tak spodobało się huśtanie, że ubrani na sztormowo zajęli miejsca obserwacyjne na koszu dziobowym, gdzie byli systematycznie podmywani przez falę. Prawdziwej odporności wymagała praca w kambuzie, ale tam już nie wszyscy chętnie się pchali, a niektórzy przebywając tam przez chwilę przybierali dziwnie nienaturalne barwy. Tutaj poza II oficerem – Jankiem znakomicie sprawdzili się Marcin, „Ciby” i „Czołg” . Po drodze trzeba było przeciąć rutę, na której niczym na Trasie Marszłkowskiej sunęły jeden za drugim kontenerowce, masowce i tankowce. W obie strony. Przydał się jachtowy radar, a przede wszystkim wzmożona obserwacja wachty nawigacyjnej.
Około 2.00 w czwartek postanowiliśmy zawinąć na chwilę do Ystad. Zrobiliśmy sobie nocną wycieczkę po tym portowym miasteczku (no może poza Ignacym, który z własnego wyboru pełnił wachtę portową we własnej koi i niespecjalnie miał ochotę się z nią rozstać). Wyszliśmy o 6.00 rano, ciężko było wstać, a westowa szóstka jeszcze nie przestała wiać, więc czekał nas kolejny dzień halsówki w kierunku Kanału Falsterbo. Cała załoga przyzwyczaiła się już do rozkołysu i przechyłów, a wiatr stopniowo odkręcał dając możliwość płynięcia wzdłuż szwedzkiego wybrzeża. Nudę zabijano pracami na pokładzie. Praktycznie każdy miał swój wkład w to, że kolejne powierzchnie antypoślizgowe odzyskiwały oryginalny kolor. Szczególne zasługi oddała tu wachta druga, czyli „Gomez” i „Czołg”. Z kolei Ignacy zabrał się za „glansowanie mosiądzów”, dzięki czemu mosiężne knagi zaczęły wyglądać prawie jak nówki. Popołudniem dopłynęliśmy w okolice Trelleborga, gdzie trzeba było zachować ostrożność z uwagi na duży ruch promów. W końcu ujrzeliśmy wejście do Kanału Falsterbo. Żagle w dół i korzystając z „dieselgrota” pokonujemy kanał. Po przepłynięciu zwodzonego mostu zacumowaliśmy w pobliskiej marinie i poszliśmy na krótki spacer po okolicy.
Po drodze napotkaliśmy niezliczone roje małych muszek. Do historii lingwistyki stosowanej przejdzie przypadek „Gomeza”, który w trzech znanych sobie językach próbował dowiedzieć się od tubylców jak trafić na pocztę. Problem polegał na tym że używał trzech języków jednocześnie, a w dodatku jakby na złość żaden z tych języków nie był językiem szwedzkim. Po powrocie na jacht mieliśmy okazję podziwiać niecodzienne widowisko: o zachodzie słońca wzdłuż widocznego z mariny olbrzymiego mostu łączącego szwedzkie Malmo z duńską Kopenhagą rozbłysły efektowne fajerwerki. Od miejscowych dowiedzieliśmy się że to z okazji 10-lecia funkcjonowania tego arcydzieła sztuki inżynierskiej.
W piątkowy poranek przy dość silnym południowym wietrze na samym grocie wyruszyliśmy do Kopenhagi. Po drodze mijaliśmy olbrzymią farmę wiatrową na środku Oresundu, potem wzdłuż mostu, którego ogrom mogliśmy podziwiać dopiero z bliska sunęliśmy baksztagiem ku duńskiej stolicy. Nawigowanie w tym rejonie wymaga sporej koncentracji, pławy torowe, znaki kardynalne, stawy, spory ruch statków – to musiało robić wrażenie na tych , którzy pierwszy raz widzą coś takiego. No i niezapomniane wrażenia – samoloty podchodzące do lądowania na Kopenhaskim lotnisku Kastrup w odstępach dokładnie jednominutowych. Wydawało nam się że zahaczą o nasze maszty, ale oczywiście było to tylko wrażenie. Zwiedzanie Kopenhagi zaczęliśmy od opłynięcia kanałów portowych. Z wody to hanzeatyckie miasto wygląda naprawdę okazale. Popołudniem zacumowaliśmy w marinie Langelinie położonej w pobliżu słynnej kopenhaskiej Syrenki. Niestety nie dane było nam zobaczyć syrenki na żywo, gdyż została przewieziona na światową wystawę Expo, a w miejscu oryginału stał telebim pokazujący na żywo Syrenkę w … Chinach. Wieczorem na kończącego akurat w ten dzień okrągłe osiemnaście lat „Czołga” czekała niespodzianka: stylowy tort urodzinowy z osiemnastoma „świeczkami” autorstwa Ady i Marcina. Urodzinowa impreza na niewielkim jachcie może nie przypominała wieczoru w klubie, ale też było nieźle. W sumie to szkoda że nie mogliśmy przesiąść się choć na chwilę na stojący nieopodal m/y Octopus – szósty pod względem wielkości jacht motorowy świata – taki pływający prywatny hotel wielkości niedużego promu, no ale cóż solenizant nie rozdał nam wejściówek.
Sobota, to dzień zwiedzania miasta i robienia zakupów. No tak w tym żeglarstwie to jednak najbardziej bolą nogi, a upał coraz mocniej dawał się we znaki, ale widok z wieży kościelnej po pokonaniu ponad 400 schodów – bezcenny – Kopenhaga w całej okazałości u naszych stóp. Wieczorem wizyta na Nyhavn, gdzie po całodziennym upale orzeźwiły nas chłodzące napoje zakupione w Havnekiosken. I ten niepowtarzalny klimat, te tłumy ludzi z różnych stron świata, mówiących różnymi językami.
Niedzielne przedpołudnie, to zajęcia w podgrupach – bieganie po centrum, zmiana warty przed Pałacem Królewskim (nieco mniej okazała niż w Londynie) i męczący upał. Po obiedzie wychodzimy w morze. Cel – powrót do Kanału Falsterbo. Dopiero po wypłynięciu z miasta temperatura robi się znośna, ale ze względu na słaby wiatr jeszcze długo podpieramy się silnikiem. Wieczorem Polskie radio podało oczekiwane z ciekawością wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich. Do kanału dopłynęliśmy około 22.30. Niestety było to pół godziny po ostatnim planowym otwarciu mostu nad kanałem, co zmusiło nas do przeczekania nocy w porcie.
W poniedziałkowy poranek wyruszyliśmy wzdłuż szwedzkiego wybrzeża w kierunku Bornholmu. Piękna słoneczna pogoda i ciepły południowo-zachodni wiatr o sile 3-40B powodowały iście plażową żeglugę. Co niektórzy nieźle się spiekli. Pod wieczór jednak niebo zaczęło się chmurzyć. Gdy po raz drugi przechodziliśmy „Trasę Marszałkowską” dla statków już każdy wiedział jak ocenić niebezpieczeństwo zderzenia na wodzie. Przed nami wysokie klify Bornholmu i wznoszące się nad nimi ruiny zamku Hammershus, za nami gęstniejące chmury i doganiający nas słaby deszcz. Płyniemy w kierunku stojącej na skalnym przylądku latarni Hammerodde. Po północy mijamy przylądek i kierujemy się do portu w miasteczku Allinge.
Wtorkowy poranek przywitał nas chłodem i silnym zachodnim wiatrem. Spacer po Allinge i niespodzianka – północne wybrzeże Bornholmu jest zupełnie inne niż to znane z Ronne. Skały i wydrążone w nich niewielkie zatłoczone porciki. Korzystając z miejscowych marketów uzupełniamy braki w jachtowej spiżarni i pełną prędkością dochodzącą do 7 węzłów płyniemy w kierunku Christianso. Postanowiliśmy opłynąć wyspę – twierdzę , jednak bez zawijania do portu. Wrażenie jest niesamowite: skaliste brzegi dwóch małych wysepek połączonych kładką wzmocnione są murami obronnymi, na których rozstawione są dziesiątki dział. Ci Szwedzi to faktycznie łatwo nie mieli jak próbowali zdobywać wyspę. Nad całością góruje wieża dawnej twierdzy przerobiona na latarnię morską. Wewnątrz portu tak ciasno, że nawet gdybyśmy chcieli, to nie było gdzie zaparkować naszego ponad trzynastometrowego „pancernika”. Skierowaliśmy się na południe w kierunku Svaneke. Wiatr chwilami jeszcze przybierał na sile, co powodowało że płynąc półwiatrem rozpędziliśmy się do 8 węzłów. Dotarcie do Svaneke zajęło nam około 1,5 godziny. Port był podobnie zatłoczony jak na Christianso, więc sporo czasu zajęło nam znalezienie bezpiecznego sposobu zacumowania.
Svaneke to miejscowość typowo turystyczna, na uliczkach spotkać można sporo naszych rodaków. Oczywiście wybraliśmy się na spacer po urokliwym miasteczku: wystawy, artystyczna huta szkła, czy wytwórnia cukierków, gdzie można obejrzeć od początku do końca cały proces produkcji, czy ciekawy ewangelicki kościół, to tylko niektóre z odwiedzonych przez nas miejsc. Nie sposób było odmówić sobie przyjemności skosztowania wędzonych ryb w jednej z najbardziej znanych wędzarni na całym Bornholmie. Wieczór spędziliśmy oglądając telewizję w portowej świetlicy, do której każdy płacący za postój jachtu ma prawo wstępu. Z resztą Svaneke odwiedzałem zawsze z przyjemnością gdy byłem w rejonie Bornholmu, a miejscowy Bosman, który zawsze jest przyjaźnie nastawiony naszą kolejną (choć pierwszy raz tak dużym jachtem) wizytę w Svaneke uhonorował zwolnieniem nas z opłaty za postój.
Środowe przedpołudnie spędziliśmy chodząc po Svaneke, a po obiedzie wypłynęliśmy ku brzegom ojczystym – kierunek Łeba. Pod wieczór zachodni wiatr zaczął tężeć i wiało 6 0B. Na otwartym morzu objawiało się to sporym rozkołysem i latającymi po wnętrzu jachtu ruchomymi elementami wyposażenia. Ale tym razem załoga była już uodporniona na morskie bujanie. W nocy musieliśmy uważać na słynne akweny nawigacyjne nr 6 i 6a, na których odbywały się manewry wojskowe.
Gdy wstał świt płynęliśmy już wzdłuż polskiego wybrzeża systematycznie się do niego zbliżając. Wreszcie byliśmy w zasięgu polskiej telefonii. Około południa zacumowaliśmy w największej chyba marinie jachtowej wzdłuż polskiego wybrzeża w Łebie. Miasto przywitało nas upalną pogodą. Korzystając z okazji odwiedziliśmy świetnie wyposażony sklep żeglarski, po czym udaliśmy się na dłuższy spacer do centrum. Szkoda, że piękna marina powstała tak daleko od centrum miasta. Wieczór spędziliśmy na słuchaniu szant w portowej tawernie i dyskusjach o kończącym się rejsie.
W piątkowy poranek udaliśmy się w ostatni etap rejsu – do Górek Zachodnich. Wiatr był słaby, więc jacht leniwie pokonywał kolejne mile po gładkiej tafli morza. Najdłużej trwało tradycyjnie minięcie Rozewia, do którego dotarliśmy pod wieczór. Wiatr mało jeszcze osłabł, i w dodatku zaczął kręcić. Przez czterogodzinną wachtę upłynęliśmy całe 2 mile. Nad ranem wobec braku widocznych oznak poprawy warunków wietrznych przeszliśmy na napęd mechaniczny, z pomocą którego przed południem dotarliśmy do macierzystego portu. Pozostało tylko sklarować jacht (bosman był pod wrażeniem), uzupełnić formalności (dziennik jachtowy, opinie – rzecz jasna pozytywne, wpisy do książeczek) i wyokrętować się. Wszyscy uczestnicy rejsu twierdzili i twierdzą nadal, że gdyby tak ktoś przyszedł i zapytał: stary, czy masz czas, to oczywiście płyną w kolejny rejs.
Bal żeglarza mamy juz za sobą a bawiliśmy sie juz po raz czwarty w goscinnych progach Restauracji Uniwersyteckiej w Bydgoszczy przy ul.Andersa.
Na bal przybyli żeglarze z różnych stron Polski m.in.z Wroclawia, Włoclawka, Warszawy, Płocka, Torunia, Koronowa. Bawiło się łącznie 180 żeglarzy, sympatyków, przyjaciół, wodniaków, turystów zrzeszonych w PTTK. Liczną grupą bawili się żeglarze z Przystani Rodzinnej Tazbirowo, YKP, Romet, Towarzystwa Przyjaciół Harcerstwa,oraz liczna rzesza żeglarzy niezrzeszonych i żeglarze z WKŻ Pasat. Był to już 37 bal zorganizowany przez WKŻ Pasat.W organizację balu bardzo zaangażowane były koleżanki Agnieszka Przepierska i Dorota Krupska. Bal prowadziła Agnieszka Przepierska i Wojtek Kasprowicz, który przygotował niesamowite atrakcje,nie tylko zeglarskie. Jedną z atrakcji balu był tort z akcentem żeglarskim. Każdy z uczestników brał udział w losowaniu nagród rzeczowych ufundowanych przez sponsorów. Do tańca wspaniale grał zespół Wiking Players z Wiesławem Nowickim na czele. Balem zapoczątkowaliśmy obchody 45 -lecia klubu.
Dnia 16.08.2009r zakończyły się obozy żeglarskie w Pieczyskach. Jak co roku odbyły się II turnusy. Na I turnusie na stopień żeglarza uczyło się ok. 40 osób. Na II turnusie do egzaminu przystąpiło ok. 20 osób. W zajęciach dla grup turystycznych na obu turnusach uczestniczyło ponad 30 osób.
Pogoda w tym roku była zmienna i pozwoliła młodym żeglarzom sprawdzić się w rozmaitych warunkach. Uczestnicy obozów nie tylko się szkolili, ale również integrowali się przy obozowych ogniskach, poznali smak żeglarstwa na rejsach turystycznych po Zalewie Koronowskim lub startując w Ogólnopolskich Regatach Młodzieżowych.
Wszystkim, którzy przyczynili się do sprawnej organizacji tegorocznych obozów składamy podziękowania a uczestników zapraszamy ponownie w przyszłym roku oraz do korzystania z klubowych jachtów.
W dniu 24 października 2009 roku w świetlicy klubowej w Pieczyskach liczne, pomimo niesprzyjającej jesiennej pogody, grono członków i sympatyków WKŻ Pasat oficjalnie zakończyło sezon nawigacyjny 2009.
Komandor WKŻ Pasat Andrzej Krupski podziękował aktywnym członkom Klubu za zaangażowanie w działalność Klubu. Dyplomami i symbolicznymi upominkami wyróżnieni zostali Kol. Kol.:
Agnieszka Przepierska
Zdzisław Skorupski
Mieczysław Bartnik
Piotr Lawer
Romuald Galor
Jolanta Smiegel
Bogumił Smiegel
Ignacy Marzecki
Marek Czerwiński
Marcin Łażewski
Mariusz Sulewski
Wszystkim wyróżnionym, jak również tym, którzy z jakichkolwiek przyczyn nie zostali imiennie wyróżnieni, a angażowali się w działalność Klubu serdecznie dziękujemy.
Komandor Klubu poinformował również o przyznaniu przez Ministerstwo Sportu i Turystyki WKŻ Pasat Honorowej Odznaki „Za Zasługi dla Turystyki”.
Nie zabrakło również niespodzianki dla obchodzącej w dniu zakończenia sezonu urodziny Kol. Marty Kossakowskiej oraz niedawnej solenizantki Kol. Ireny Biernackiej.
Po części oficjalnej członkowie i sympatycy Pasatu biesiadowali w klubowej świetlicy. Niestety padający deszcz nie pozwolił na rozpalenie ostatniego w tym sezonie ogniska.